Uwielbiam czytać rodzinne sagi, dlatego zawsze bardzo chętnie sięgam po tego typu powieści. Kilka dni temu skończyłam czytać drugim tom cyklu “Siedem sióstr” i muszę przyznać, że zrobił on na mnie spore wrażenie. Książka Luciny Riley pt. “Siostra burzy” to historia, która totalnie wbiła mnie w fotel i przeniosła do całkiem innego świata. Czytając tę pozycję, mogłam całkowicie oddać się lekturze, zrelaksować, a jednocześnie przeżyć niesamowitą przygodę pod względem emocjonalnym.
Czy nasze pochodzenie zawsze ma znaczenie?
Główną bohaterką drugiego tomu jest Ally, która jak jej pozostałe siostry decyduje się na odnalezienie swojej tożsamości, swoich korzeni. Okazuje się, że pochodzi ona z Norwegii, więc za wskazówkami swojego adopcyjnego ojca, udaje się w to miejsce, aby poznać historię niezwykłej kobiety. To właśnie historia tej kobiety ze swojej rodziny sprawia, że Ally chce jeszcze mocniej poznać swoje korzenie. Czy jej się to uda? Jak podróż do Norwegii odmieni jej życie? Czy zawsze warto wiedzieć, skąd pochodzimy? Nie chcę zdradzać szczegółów dotyczących dalszej fabuły, dlatego zachęcam każdego do sięgnięcia po powieść i wyrobienia sobie własnej opinii na jej temat.
Norweska opowieść
Książka podzielona jest jakby na dwie ramy czasowe. Pierwsza z nich to historia z przeszłości opisująca życie Anny, a druga to współczesne życie jednej z naszych sióstr. Klimaty norweskie są mi bliższe, niż te brazylijskie, które zostały zawarte w pierwszym tomie. Tutaj też bardziej podoba mi się druga z sióstr, gdyż jest zwyczajnie ciekawsza, bardziej charyzmatyczna niż jej starsza siostra. Fabuła jest przemyślana, spójna i niezwykle intrygująca. Nie wiem, czy było to zamierzone przez autorkę, ale retrospekcje były o wiele ciekawsze niż historia dziejąca się współcześnie. Jednak totalnie mi to nie przeszkadzało. Bohaterowie byli wykreowani dokładnie, z dbałością o każdy szczegół. Jeśli więc szukacie wciągającej, bajkowej powieści, to koniecznie dajcie szansę tej pozycji. Naprawdę warto. Nie będziecie żałować.